czwartek, 21 czerwca 2012

Błoga Terapia. (Część 1.)

Jak co dzień stanąłem przed lustrem, z lekkim obrzydzeniem oglądając postać w jego odbiciu. Wychudzone ciało wywoływało u mnie krytyczną samoocenę. Po raz kolejny zastanawiałem się, dlaczego Liam wybrał tą drogę. Przecież miał mnie, wspierałem go... Kochałem. Ale on wolał pójść tą nieskazitelnie czysta ścieżką. Poszedł nią do tego drugiego, jasnego świata. Choć wielokrotnie zastanawiałem się czy aby na pewno nie jest w królestwie Diabła, który jako potężny władca ma gromadkę słuchających go upadłych aniołów. W końcu samobójcy grzeszą, a on jako taki niewątpliwie skończył. Zostawił mnie na drodze pokrytej chwastami i dywanem ciemnych cierni, których kolce, co rusz niefortunnie wbijają się z niewyobrażalnym bólem. A z tymi przeklętymi roślinami musiałem mierzyć się każdego dnia w szkole i na ulicy. Najbardziej bolał mnie fakt, że zawiódł. Obiecywał nie zrobić tego. Zapewniał, że wytrzyma te obelgi dla mnie, że razem przez to przejdziemy. A on po prostu skłamał i się poddał. Jedyne co mi po nim zostało to dziennik opisujący ostatnie tygodnie przed śmiercią. Już od pierwszych słów w moich oczach pojawiały się łzy.
Przekrzywiłem głowę nieco w prawo, przyglądając się sobie. Tatuaż na miednicy już się prawie zagoił. Gdy poszedłem go robić, moje ciało było jeszcze zdrowe i zadbane, a delikatne wyrzeźbione mięśnie brzucha wzbudzały zachwyt wśród damskiej części szkolnego społeczeństwa. Ale one mnie nie obchodziły. Chciałem jak najlepiej wyglądać dla siebie i Liama. Nikt inny się nie liczył. Dopiero po telefonie od państwa Payne zmieniłem się diametralnie. Z początku opuszczałem lekcje, siedziałem w domu i zaprzątałem sobie głowę pytaniami: Dlaczego?,Czy to było konieczne?, Czemu do mnie nie zadzwonił?. Przestałem jeść. Raz na kilka dni konsumowałem obiad przy matce, ojcu lub jednej z dwóch sióstr. Najmłodsza, Safaa, niczego nie rozumiała. Ale nawet to nic nie dało. Posiłek i tak lądował w kiblu.
Dzięki głodówce i nieprzespanym nocom, z pogodnego chłopaka stałem się jego marną podróbką. Wydawało mi się, że już dawno jestem snującym się bez celu wrakiem człowieka. Moja czekoladowa karnacja stała się jakby szara, pod oczami dostrzegałem worki, a kości policzkowe widocznie odznaczały się na skórze twarzy. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Jednak nie potrafiłem inaczej. Nawyk. Przy życiu utrzymywała mnie chyba tylko kawa, a papierosy jeszcze bardziej wyniszczały mój organizm od środka. Może i taki miałem cel? Może moja podświadomość zadecydowała za mnie i wie, że jeśli najszybciej znajdę się tam gdzie on, wszystko w końcu zacznie przybierać kolorów?
Pewnym krokiem wszedłem do sali 210, znowu kilkanaście minut po rozpoczęciu zajęć. Rozejrzałem się po klasie. Gapiło się na mnie około trzydziestu par oczu. Przeszywały mnie wręcz na wylot. Wiedziałem doskonale, co im chodzi po głowie. Przecież wszyscy znali całkiem dobrze prawdę. W szkole od dawna wiadomo, że jestem gejem. Ja  i Liam byliśmy jedyną inną parą.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałem beznamiętnie, od razu kierując się do ostatniej ławki, którą niegdyś dzieliłem z moim chłopakiem.
Fakt, że wszystko nadal przypomina mi o nim, wcale nie pomagał. A wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej ranił.
- Ciepły* znowu bawił się w myślach z Liamem, to dlatego, Panie Psorze. - zadrwił Niall, na co cała klasa w momencie parsknęła śmiechem.
Za grosz tolerancji. Już nawet nie miałem na myśli braku akceptacji mojej orientacji, ale takie docinki o Payne'ie mogliby sobie darować. Z trudem powstrzymałem się, aby nie uderzyć blondyna. Nienawidziłem go, odkąd pamiętam.
- I powiem ci, że bawiłem się doskonale. - sarknąłem, nonszalancko rozsiadając się na krześle.
Wyjąłem z torby podręcznik do francuskiego, zeszyt, brudnopis i piórnik. Horan coś odbąknął, ale ja już go nie słyszałem. Zorientowałem się wyłącznie po ruchu jego warg. Wolałem odpłynąć, dając ponieść się głosowi Ed'a Sheeran'a. Otworzyłem brudnopis. Trzymając w palcach prawej dłoni ołówek, kreśliłem jakieś niewyraźne kształty, powoli nabierające oczekiwanego przeze mnie efektu. Starałem się jak zwykle, kiedy tworzyłem portret Liama. Trochę go ubarwiłem, udoskonalając rysy chłopaka. Ostatnie poprawki. Kilka końcowych spotkań grafitu z kartką papieru, a z mojego ucha niespodziewanie wysunęła się jedna słuchawka. Uniosłem wzrok do góry, spoglądając w oczy stażysty. Louis Tomlinson dopiero zaczyna nauczanie, więc jego podejście do nas, uczniów, jest dosyć luźne. Normalny nauczyciel wlepiłby jedynkę, a i przy okazji posłałby wiązankę łagodnych wyzwisk. Przecież to szkoła.
- Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego słuchasz muzyki, a nie mnie? - zapytał spokojnym tonem.
Nawet przez ułamek sekundy wydawało mi się, że spostrzegłem delikatny uśmiech wpływający na jego usta.
- To mnie odpręża. - odpowiedziałem trochę niepewnie.
Miałem wrażenie, że jego lazurowe spojrzenie bada każdy mój gest. Kolor oczu mężczyzny pasował do całokształtu. Zawsze lekko zmierzwione szatynowe włosy, nieco opinające się na jego pośladkach kolorowe spodnie, t-shirty w stonowanych kolorach. Ach, no i szelki czasami nosił, bądź katanę, jeśli były chłodniejsze dni. Dziś miał na sobie miętowe rurki z podwiniętymi nogawkami, koszulę z jasnego jeansu dopiętą na ostatni guzik i krótkie, białe converse'y. Od pierwszej lekcji rzuciła mi się w oczy jego perfekcyjność. A dwudniowy zarost, który od czasu do czasu zdobił jego twarz, był naprawdę seksowny. Chwila, nie pomyślałem o tym.
- Francuski to piękny język, więc mógłbym cię prosić o schowanie telefonu i słuchawek do torby? - spojrzał na mnie wyczekująco i, nim zdążyłem odpowiedzieć, dodał: - Dziękuję. - odwrócił się na pięcie, pozwalając mi zawiesić oko na swojej kształtnej pupie. Przerwał mi, gwałtownie się odwracając. - I prosiłbym, abyś został chwilę po lekcjach.
Jedynie przytaknąłem głową. Już do końca lekcji słuchałem jego słów. Od początku wyrobił sobie idealną opinię u mnie. Może dlatego, że nie okazywał tak swojego obrzydzenia do ucznia-geja, jak robili to inni nauczyciele? Najprawdopodobniej. Zapomniałbym, jego urok osobisty również odegrał w tym dużą rolę. Ale nie mogłem o nim myśleć w ten sposób. Relacja uczeń - nauczyciel? To nie przejdzie.
Zadzwonił długo wyczekiwany przez wszystkich wybawiciel. Mi natomiast lekcja minęła dosyć szybko. Spakowałem się powoli, czekając aż zostanę sam na sam z nauczycielem.
Kątem oka zerknąłem, jak ostatnia osoba przymyka drzwi.
- To o czym chciał pan ze mną rozmawiać?- zagadnąłem, zmuszając go do uniesienia wzroku znad dziennika.
- Minutę, tylko uzupełnię ostatnią rubrykę.
W oczekiwaniu usiadłem na ławce. W końcu odłożył dziennik i wyszedł w moją stronę, tyłem opierając się o kant biurka, przy którym jeszcze sekundę temu coś pisał. Czułem się dosyć nieswojo, jako obiekt, od którego nie odrywał spojrzenia. Przyglądał się mi przez chwilę, uparcie patrząc w oczy. Nie wytrzymałem napięcia i odruchowo odwróciłem głowę w drugą stronę.
- Zayn, mam z wami lekcję kilka razy w tygodniu. Widzę, co się dzieje. - zaczął powoli, łagodnym tonem.
- Co ma pan na myśli? - zapytałem.
- Kiedy ostatnio przeglądałeś się w lustrze?
Choć słowa uznałbym za drwinę, Louis wypowiedział to tak, jakby się... martwił?
- Dziś rano.
- Robisz to specjalnie?
Drążył ten temat chyba z nadzieją, że wszystko mu wyśpiewam. Owszem, miałem chęć krzyknąć mu prosto w twarz: "Tak, robię to specjalne, bo obrałem sobie za cel powolne wyniszczenie siebie", ale zamiast tego odparłem obojętnie, że nie wiem o co mu chodzi.
- Wyglądasz, jakbyś nic nie jadł. Już nie raz mdlałeś w szkole, nawet za dwa na moich lekcjach. Dlaczego to robisz?
- Mdleję? To samo przychodzi. - prychnąłem pod nosem.
- Nie, niszczysz siebie. To przez te plotki o twojej inności? - ostatnie słowo wypowiedział cicho, ledwie dając mi je usłyszeć. A jak ładnie to ujął. Inność.
- Ale to nie plotki. - wyszeptałem, a za chwilę dodałem pewniej. - Pan o niczym nie wie. To wszystko rozegrało się w zeszłym roku.
Spojrzał na mnie wyczekująco, ale ja nie miałem ochoty mu o tym opowiadać. To wywołałoby za dużo wspomnień.
- Martwię się po prostu o ciebie i chciałem jakoś pomóc.
- Ale ja nie potrzebuję łaski. - zadrwiłem i w drodze do drzwi mruknąłem pod nosem: - Potrzebuję Liama.
- Kogo? - zapytał, kiedy moja dłoń gwałtownie spoczęła na żelaznej klamce.
Zacisnąłem zęby, odwracając się do nachalnego nauczyciela.
- Liama. - powtórzyłem.
- Pokłóciłeś się z nim?
Spojrzałem mu prosto w oczy, w których dostrzegłem coś na kształt troski. Czyżby naprawdę mu tak zależało na uczniu? Odetchnąłem tylko i po kilku minutach stania w bezruchu, wróciłem wolnym krokiem do Tomlinsona. A moje postanowienie szlak trafił!
- Nie pokłóciłem się z nim. On... popełnił samobójstwo jeszcze przed wakacjami. - zadrżałem na to wspomnienie.
Rozmawiałem z mamą w kuchni. Siedziałem przy stole, podczas gdy ona gotowała coś na obiad. Naszą pogawędkę przerwał dzwonek mojego telefonu. Widząc, że to mama Liama, prędko odebrałem.
- Zayn, czy ty... czy ty wiedziałeś o tym? - zapytała, łamiącym się tonem. Płakała. W tle słyszałem pocieszający głos pana Payne.
- Ale co się stało? - zapytałem drżącym głosem. Serce zaczęło mi dudnić jak oszalałe. Ta histeria. To mogło oznaczać tylko jedno.
- Liama znalazła policja... martwego. - rozkleiła się na dobre.
Po tych słowach wyrzuciłem telefon z ręki. Moja matka spoglądnęła na mnie wystraszona, ale w tej chwili nie byłem w stanie nic z siebie wydusić. Czym prędzej wybiegłem z domu z kierunkiem na pobliski park. 
Spędziłem kilka godzin, samotnie siedząc na ławce. Nie miałem ochoty wracać do siebie. W duchu wciąż wierzyłem, że to wszystko to jakiś chory koszmar, który zaraz zniknie, a ja obudzę się z uśmiechem na ustach. Ale nic podobnego. Dotarło to do mnie dopiero, kiedy poczułem jak chłód wsiąka pod moją skórę. Rozglądnąwszy się dookoła, spostrzegłem pustkę. Kilka latarni oświetlało betonowe alejki parku. Nie było innej światłości. Ona po prostu tego dnia zniknęła, opuściła moje serce z niewyobrażalną łatwością. W ciągu jednej, ulotnej chwili.
Oczy zapiekły w momencie, gdy w mojej głowie pojawił się obraz nieruchomego ciała mego chłopaka. Odruchowo przetarłem powieki dłońmi.
- Przykro mi. - powiedział cichutko ze współczuciem w głosie.
- Mnie również. - wyszeptałem, siląc się na opanowanie drżącego tonu. 
Wyszedłem z sali, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tej rozmowie. Niegrzecznie zachowałem się, pozostawiwszy w niej mówiącego do mnie nauczyciela, ale nie miałem innego wyboru. Siła wyższa. Pospiesznym krokiem wyszedłem poza mury szkoły. Do uszu włożyłem słuchawki, wcisnąłem play na ekranie telefonu i odciąłem się od świata zewnętrznego. Ostatnim czego teraz pragnąłem to rozmowa z kimkolwiek. W tym momencie wolałem okrążyć pół miasta, snując się bez celu po londyńskich uliczkach, aż niebo nad moją głową zmieni barwę na granatową, a jedynym jasnym punktem będzie księżyc w pełni.
Wielokrotnie już urządzałem sobie takie spacery. Rodzice zdążyli się przyzwyczaić.
Przechadzając się w wolnym rytmie po centrum miasta, obserwowałem ludzi, którzy wcale nie kryli zaciekawienia moją osobą. Zresztą, nie ma się co dziwić. Sam pewnie też bym nie oderwał wzroku od wychudzonej osoby, która wyglądała, jakby w następnej chwili miała zamiar skoczyć z mostu. Nie raz i nie dwa, a setki razy myślałem o tym. W końcu znalazłbym się przy nim. Lucyfer by mnie polubił niewątpliwie. W końcu to ciemny anioł reprezentujący między innymi erotykę, a przecież to ja byłem tym bardziej zboczonym. Liam zapewne zaprzyjaźnił się już z Arymanem. Kłamstwo to jeden z motywów przewodnich, więc skoro raczył mnie i swoich rodziców oszukać, nie miałby raczej problemów z dogadaniem się.
Idąc następnego dnia pod salę 210, przypominam, tam uczę się francuskiego, trochę zacząłem się denerwować. Ręce zaczęły się trząść, a nogi miękły z każdym krokiem, który niezaprzeczalnie zbliżał mnie do drzwi. Gdy dzieliły mnie od nich niecałe dwa metry, poczułem mocny ucisk w brzuchu i momentalnie mnie zemdliło. Nie wiedziałem już czy to z głodu, czy ze stresu. Ale zaraz, dlaczego miałbym się stresować? A może to już się zaczęło? Może mój nieświadomy proces wchodzi w ostatni etap i za kilka godzin już mnie nie będzie?
Ta myśl jakoś mnie uspokoiła, ale do klasy wkroczyłem jednak trochę chwiejnym krokiem. Jako, że sekundę temu był dzwonek, w ławkach siedziało dopiero kilka osób. W tym Horan i jego spółka, oraz dwie chichoczące do Louis'ego blondynki. Miałem wrażenie, że uśmiech widniejący na jego twarzy był wymuszony, ale z jego lekkim zarostem wyglądał elegancko.
Zasiadłem już przy ławce i dopiero wtedy spostrzegłem, że śledził mnie, odkąd minąłem próg sali. Spoglądając w jego niebieskie oczka, poczułem ciepło rozlewające się po moim brzuchu. Miał takie pełne troski spojrzenie. Zupełnie tak jakby rzeczywiście się martwił.
To co Tomlinson robił ze mną, było czymś dziwnym. A w każdym bądź razie innym.
W ciągu trzech minut reszta klasy weszła do środka i zajęła swoje miejsca, a nauczyciel mógł już w spokoju zacząć nowy temat. Pomimo skupienia, jakie wkładałem, aby wysłuchać wykładu o formie i okolicznościach składania propozycji, trudno mi było patrzeć na niego jak na zwykłego nauczyciela, który miał mnie po prostu uczyć. Ten zdawał się odbiegać od reszty.
I nawet się nie obejrzałem, a kolejna lekcja minęła mi w ciągu kilku minut. Pech chciał, że moja ławka była ostatnią przy ścianie równoległej do drzwi i musiałem przejść niebezpiecznie blisko jego osoby, aby móc wyjść na korytarz. I znowu. Gdy byłem coraz bliżej, ogarniał mnie większy lęk. Powoli, starając się trzymać pion na galaretowatych nogach, przeszedłem tuż obok niego. Zostałem ostatnim uczniem i kiedy przechodziłem przez próg, miałem już zamykać drzwi, ale jego głos zrujnował moje zamiary.
*Ciepły - osoba homoseksualna 
___
Taki tam Zouis, z wplecionym Ziamem. Liczę, że się spodobał. Ach, no i wiem, że zapewne jak ktoś czytał moje poprzednia opowiadania Louis odmieniałam inaczej, ale niedawno z Adą doszłam do wniosku, że to imię wymawia się podobnie jak imię Harry'ego, bo przecież 's' na końcu nie wymawiamy. Whatever. Jakby ktoś nie kojarzył to tłumaczę, że Lucyfer i Aryman to jedni z upadłych aniołów w współczesnej oraz późnośredniowiecznej myśli chrześcijańskiej.
Przepraszam za błędy, muszę iść spać, a chciałam jak najszybciej dodać. W najbliższych dniach powinna pojawić się druga część. Na razie czekam na jakieś opinie na temat tej. Pozdrawiam. : )

11 komentarzy:

  1. No więc tak, Justynka nakurwia litanią: Giovi eleison... a nie, to nie to xD dobra:
    po primo - znajdę Cię, zabiję, zakopię, odkopię, znów zabiję i znów zakopię za takie urwanie zakończenia! ale punkt dla Ciebie
    po secondo - smutny Ziam, to zabrzmi dziwnie, ale kocham ten paring w wersji smutnej, serio. punkt dla Ciebie.
    po terzo - wiesz, jak kocham Lou w miętowych rurkach, no ja pierdolę orgazm! <3 punkt dla Ciebie.
    po quarto - Zouis, ja pierdolę, coś fajnego, mało jest o nich w necie. punkt dla Ciebie.
    po quinto - relacja uczeń/nauczyciel rozpierdala mnie wewnętrznie, uwielbiam to! jaram się jak pochodnia! punkt dla Ciebie.
    powinnaś dostać 5, masz 5 punktów? tak?
    GRATULUJĘ! wygrałaś miliard całusów i nieskończone zapasy miłości od Justynki! :D
    w skrócie: cud, miód i orzeszki ziemne, czekam na część 2 <3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, czekam na część drugą. Uwielbiam Twoje opowiadania, są takie...inne i za to je KOCHAM tak jak Ciebie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooooooo. kolejna, świetna historia. Dziewczyno *.* przez Ciebie mam kompleksy, przestanę pisać . Ejejje. dodawaj już szybko kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty !
    Fajnie opisana ta scena nie ma co . :D
    Zapraszam na mojego nowego bloga : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały !!! <3 Mam kompleksy *.* Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Och. I tutaj Adu. zaszpanuje- czuję się lepsza, bo początek znałam już przed innymi :D
    Więc tak... Właściwie to nie wiem czy komentowanie ma jakikolwiek sens... No weź. Mam w każdym komentarzu pisać jak bardzo cię kocham i jak bardzo genialne jest to co tu publikujesz?
    No ale dobrze. Niech będzie. KOCHAM CIĘ, GIOVI! To jest takie.... fjknalgblahfjlakjfbalwgbra *___________* Nie wiem czemu, ale też lubię smutnego Liama XD no i... ZOUIS. ZouisZouisZouis. Wyczuwam jaranie się tym bardziej niż Fretka Jeremiaszem. Oł tak. Dużo bardziej.
    No i tak tylko piszę, że dodałam 5 rozdział Amare i planuje też dodać niedługo coś na pierwszy blog o Larrym :3 Więc jakby co, zapraszam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. ło jezu ! Jakie zajebiste *.* . Masakra ; o . Co ja mogę więcej w zasadzie powiedzieć ? Mi się tam zawsze podoba to co napiszesz i to się nigdy nie zmieni ;D. Szkoda mi jedynie Zayna, ale podoba mi się jak opisałaś to jak cierpi po stracie Liama . Oczywiście, wyczekuję tutaj części 2 ! :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. ło jezu ! Jakie zajebiste *.* . Masakra ; o . Co ja mogę więcej w zasadzie powiedzieć ? Mi się tam zawsze podoba to co napiszesz i to się nigdy nie zmieni ;D. Szkoda mi jedynie Zayna, ale podoba mi się jak opisałaś to jak cierpi po stracie Liama . Oczywiście, wyczekuję tutaj części 2 ! :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne. W dodatku jestem bardzo na tak z twoim Zouisem i tą tęsknotą wplecionego Ziama. Podoba mi się tak opcja romansu z nauczycielem. ^^
    Martwi mnie tylko, że już kilka dni minęło i powinna tutaj już być druga część. ;<
    Mam nadzieję, że pojawi się już wkrótce. Czekam! Dołączam do obserwatorów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetneeee! ♥♥♥
    Zapraszam do mnie -----> http://im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. niewiem czemu ale jak to czytam to płacze...
    i jak bedzie wam sie chciało to zapraszam do czytania i komentowania mojego opowiadania http://ashleydirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń